Hegemonia Juventusu trwa. Chievo, Frosinone...
Hegemonia Juventusu trwa. Chievo, Frosinone i Empoli żegnają się z Serie A.
Serie A to dziadowska, nudna i siermiężna liga. Taka jest prawda futbolu znanego eksperta Polsatu Sport Tomasza Hajto. W trakcie sezonu pojawiały się nawet głosy, że były reprezentant Polski ma sporo racji w tym twierdzeniu. Wyjątkowo nudna gra Juventusu, Napoli pod wodzą Carlo Ancelottiego bez błysku i lekkości w tworzeniu sytuacji podbramkowych, którą wpoił im sezon wcześniej Maurizio Sarri. Nieatrakcyjny styl gry Milanu, często porównywany nawet do klubów z polskiej ekstraklasy. Inter pod wodzą wybitnie taktycznego Luciano Spalettiego bez polotu i nutki nieprzewidywalności. Roma bardzo osłabiona odejściem kilku ważnych piłkarzy przed sezonem i tylko Atalanta, która grała najładniejszą piłkę dla oka w lidze włoskiej, nie pasowała do obrazu narzuconego przez byłego piłkarza Schalke 04. Na szczęście emocje w końcówce sezonu wynagrodziły kibicom Calcio męczarnie przy oglądaniu niektórych meczów.
To znowu miał być ten sezon, gdy w końcu ktoś przerwie serie Juventusu i nie pozwoli Starej Damie świętować ósmego tytułu mistrza Włoch z rzędu. Najbardziej utytułowany włoski klub na arenie krajowej po przyjściu Cristiano Ronaldo miał bowiem skupić się w dużej mierze na wygraniu ligi mistrzów, w której nie triumfował od 1996 roku. Marzenia o powtórzeniu sukcesu sprzed 23 lat spełzły na niczym w ćwierćfinale z Ajaxem, jednak wtedy Juve miało już właściwie zapewnione mistrzostwo Włoch, a był to dopiero początek kwietnia. Tak szybko zdobyte scudetto, bo już po 33. kolejce po zwycięstwie z Fiorentiną wcale nie oznaczało, że Stara Dama prezentowała wyższy poziom niż przed rokiem, gdy do końca rywalizowali z Neapolem o końcowy sukces. Fatalny sezon zagrali Paulo Dybala, Federico Bernardeschi czy Douglas Costa. Jakbym miał kogoś wyróżnić oprócz Cristiano, który poniżej pewnego poziomu nie schodzi, to postawiłbym dużego plusa przy nazwisku Szczęsny. W Polsce ciągle niezbyt doceniany, ale gdyby zadać pytanie Włochowi o trójkę najlepszych bramkarzy minionego sezonu Serie A, to bez wahania wymienia nazwisko Polaka i Handanovica z interu, natomiast nad trzecim golkiperem zastanowiłby się pewnie trochę dłużej. Napoli rozczarowywało, nie prezentując tak widowiskowej gry, jak sezon wcześniej. Przyjście Carlo Ancelottiego sprawiło pod Wezewiuszem dużą wiarę, że tak utytułowany trener da klubowi coś ekstra. Z perspektywy polskiego kibica, takie coś otrzymaliśmy — bramkostrzelny Arkadiusz Milik i Piotr Zieliński z jedną z największych liczb spędzonych minut na boisku w zespole dawały polskim kibicom z pewnością wiele radości. Niestety dla sympatyków Napoli nie przełożyło się to na liczbę punktów w Serie A. Kolejne wicemistrzostwo, a strata do Bianconerich po ostatniej kolejce była znacznie większa niż za panowania Maurizio Sarriego.
Na trzecim stopniu podium uplasowała się w sezonie 2018/2019 Atalanta Bergamo. Zespół prowadzony przez Gian Piero Gasperiniego zanotował świetne rozgrywki, do końca walcząc z mediolańskimi klubami o miejsca premiowane grą w przyszłej edycji Ligi Mistrzów. Ofensywny styl gry przełożył się na największą liczbę strzelonych bramek w lidze i w pełni zasłużony awans do najbardziej prestiżowych europejskich rozgrywek. Tacy zawodnicy jak Alejandro Gomez, Duvan Zapata czy Josep Ilicić swoimi nieszablonowymi zagraniami wzbudzali zachwyt nawet u kibiców drużyn przeciwnych. Ich styl gry przypominał mi trochę pamiętną trójkę z Borussi Dortmund: Goetze — Lewandowski — Reus. Szkoda tylko, że tak mały udział miał przy tym Arkadiusz Reca. Polak w całym ligowym sezonie spędził na włoskich boiskach tylko 45 minut. Czwarte miejsce, a więc ostatnie premiowane grą w lidze mistrzów zajął Inter. Nerazzurri przez większość sezonu zajmowali 3. miejsce i mało brakowało, żeby w ostatnich dwóch kolejkach wypadli nawet z pierwszej czwórki. Nierówny sezon Interu był widoczny także w lidze mistrzów, gdzie mieli już mniej szczęścia i w ostatniej kolejce stracili drugie miejsce w grupie na rzecz Tottenhamu. Z pewnością w utrzymywaniu doskonałej formy nie pomagały Interowi ciągłe perypetie z Mauro Icardim i jego małżonką.
Piąte miejsce to AC Milan. Rossoneri mimo tego, że do końca mieli szansę na pierwszą czwórkę w lidze to ich gra była po prostu obleśna. Gdybym zarzucił mojej babci, dlaczego ciągle ogląda Klan, a ta zripostowałaby coś o meczach tych piłkarzy w czerwono — czarnych koszulkach, to rzeczywiście nawet nie wiedziałbym co odpowiedzieć, bo męczarnie przy oglądaniu tego serialu trwają przecież trzy razy krócej. Krzysztof Piątek to z pewnością wielki wygrany tego sezonu. Pomimo że przychodził dopiero w styczniu z Genui i tak zdążył zostać najlepszym strzelcem zespołu. Znakomite rozgrywki zanotował Alessio Romagnoli. Przez długi czas u statystyków ligi włoskiej widniał jako jedyny obrońca, który nie przegrał żadnego starcia jeden na jeden. Suso to kolejny zawodnik, dzięki któremu kibice Milanu mogli wierzyć w powrót do ligi mistrzów do ostatniej kolejki. Hiszpan mimo często falującej formy to właściwie jedyny gracz Rossonerich umiejący nieszablonowym zagraniem zmienić losy meczu. Reszta zawodników raczej nie jest godna uwagi. Żaden poza wymienioną trójką nie znalazłby się nawet na ławce rezerwowych w Milanie sprzed dekady. Kolejna pozycja to AS Roma. Rzymianie przed sezonem pozwolili odejść Naingolanowi, Alissonowi czy Strootmanowi. Przy takich osłabieniach i nietrafionych transferach do klubu można było przewidzieć, że to będzie najgorszy sezon Giallorosich od kilku lat. Nie pomogło też zwolnienie Eusebio Di Francesco i zastąpienie go przez Claudio Ranieriego. Gra Romy ciągle pozostawiała wiele do życzenia.
Siódma pozycja Torino to na pewno bardzo dobry wynik. Walter Mazzari stworzył drużynę, która w pewnym momencie mogła nawet marzyć o grze w Champions League. Andrea Belotti strzelając 15 bramek w lidze, zanotował swój drugi najlepszy sezon w karierze. Iago Falque czy Daniele Baselli w linii pomocy powodowali, że naprawdę dobrze oglądało się grę Turyńczyków. W normalnych okolicznościach to miejsce dawałoby udział w Lidze Europejskiej. Tym razem było inaczej. Do ligi Europy z ósmego miejsca awansowało Lazio, bo wygrało puchar Włoch. Biancocelesti zagrali średni sezon, gorszy niż przed rokiem, gdy byli bardzo blisko awansu do Ligi Mistrzów. Sprzedaż Felipe Andersona do West Ham, mniejsza liczba strzelonych goli przez Ciro immobile i w konsekwencji rozczarowująca pozycja. Na dziewiątej pozycji uplasowała się Sampdoria. Klub z Genui do stycznia reprezentowali trzej Polacy. Bereszyński i Linetty zagrali przyzwoity sezon. Dawid Kownacki opuścił Sampdorię w zimowym okienku, nie dostawał wielu szans na grę, a więc ocenianie go po kilku minutach gry nie ma sensu. Prawdziwą gwiazdą Blucerchiati był w tym sezonie Fabio Quagliarella. Włoch strzelił 26 bramek w całych rozgrywkach, notując przy tym 8 asyst. Fabio zagrał swój najlepszy sezon w dotychczasowej karierze w wieku 35 lat. Niesamowite.
Dziesiątkę zamyka Bologna. To wielki sukces tej drużyny biorąc pod uwagę, że przez pierwszą część sezonu byli nieprzerwanie w strefie spadkowej. Jednak po przyjściu na ławkę trenerską Sinisy Mihajlovica zespół zmienił się o 180 stopni i pewnie utrzymał się w lidze. Kolejne miejsca to Sassuolo, Udinese, Spal, Parma i Cagliari. Nad tymi klubami i ich pozycją w lidze niewarto się rozwodzić. Zagrali na swoim poziomie i to, że żaden z tych zespołów nie spadł z ligi, można traktować jako ich mały sukces. Zatrzymamy się przy 16. pozycji i Fiorentinie. To, co popularne Fiołki zrobiły w drugiej części sezonu, musiało skrócić życie ich najbardziej zagorzałych kibiców o kilka lat. W ostatnich piętnastu kolejkach Fiorenitina nie zanotowała żadnego zwycięstwa i z zespołu walczącego o europejskie puchary do ostatniej kolejki drżeli o utrzymanie. Na ostatnim miejscu dającym pobyt w Serie A na kolejny rok uplasowała się Genoa. Bardzo ciężko patrzyło się na grę tej drużyny. Po odejściu Krzysztofa Piątka nie sposób było oglądać mecze z ich udziałem. Rzutem na taśmę i remisem w ostatniej kolejce właśnie z Fiorentiną zapewnili sobie utrzymanie. Spadkowicze, czyli 18,19 i 20 miejsce to Empoli, Frosinone i Chievo. Empoli zakończyło sezon z taką samą liczbą punktów, co siedemnasta Genoa i w mojej opinii swoim stylem gry dużo bardziej zasłużyli na pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Frosinone i Chievo to dwie czerwone latarnie ligi. Klub Mariusza Stępińskiego od początku sezonu z ujemnymi punktami i problemami finansowymi stał na straconej pozycji i był pewniakiem do spadku. Frosinone też znacznie odbiegało poziomem od pozostałych 18 zespołów w Serie A.
Był to ciekawy sezon pełen zwrotów akcji. Choć styl prezentowany przez mistrza Włoch pozostawiał wiele do życzenia, to przyjście Crisitiano Ronaldo na pewno przyciągnęło wielu nowych kibiców. Regularna gra Polaków w Napoli, Sampdorii czy Milanie spowodowała wyjątkowe zainteresowanie tą ligą w naszym kraju. Największym zaskoczeniem sezonu była Atalanta i jej ładny dla oka Futbol. Fabio Quagliarella i Krzysztof Piątek to indywidualnie najwięksi wygrani sezonu. Pierwszy został królem strzelców w tak zaawansowanym wieku, a Polak zrobił prawdziwe wejście smoka do Italii, kończąc sezon z 22. bramkami. Rozczarowanie to z pewnością Fiorentina, która miała walczyć o puchary, a skończyła dwie pozycje nad strefą spadkową. Kolejny sezon zapowiada się znakomicie. Jest wiele niewiadomych: AC Milan został aktualnie bez trenera po odejściu Gennaro Gattuso. Podobnie ma się sprawa Juventusu, bo już od kilku tygodni wiemy, że był to ostatni sezon Massimiliano Allegriego na ławce Bianconerich.
Patryk Pyszka